[A6-2.5TDI AAT] 01268 Co teraz
: 2018-09-20, 15:53
No to od początku tam gdzie wszystko się zaczęło
Auto pod butem zostawiało chmurę dymu z której każda nacierająca armia była by dumna. Błędów brak więc wiadomo wtryski leją turbo pewnie też puszcza.
Turbo wymienione. Nadal dymi pod butem więc wtryski ale wiadomo tanie nie są więc doraźnie przestawiłem dawkę paliwa na 7.0 - ilość dymu mniejsza.
Wtryski kupione 216 po regeneracji. Przed założeniem sprawdzam parametry wszystko ok poza kątem wtrysku który wynosi w okolicach 120.
Wymieniam wtryski. Dawka paliwa spada do 14 (wiadomo 216 wtryski ma prawo) kąt ląduje w okolice 0.
Nastawnikiem reguluję dawkę paliwa na 3.5 - 4.0
Zabieram się za kąt wtrysku.
po nagrzaniu ustawiam w okolice środkowej do górnej kreski. Silnik się wycisza pracuje gładziej. Po wyłączeniu nie odpala.
Przestawiam z powrotem na znaki które zrobiłem przed zmianami, silnik jakoś odpala po wylaniu prawie całego soku z akumulatora. Ładowanie. Odpala ale trzeba go męczyć jak kobietę z bólem głowy o seks. Masakra.
Ustawiam kąt wtrysku na nowo w te łagodne okolice. Ładnie się trzyma (chociaż wiadomo skacze o 10 - 15 jednostek) do momentu aż ta druga wartość wykresu nie dojdzie do wyższych wartości - nie pamiętam co tam jest chyba temp paliwa (?) wtedy kąt wtrysku skacze w okolice 100 - 110. Więc przestawiam go z powrotem w okolice górnej i środkowej kreski i ląduje to w okolicach pierwotnego ustawienia. Eh niech będzie. W między czasie komunikacja z ecu staje się stabilna jak humory nastolatki, a auto przestało w ogóle odpalać. Zawsze ciężko odpalał a fajki wyglądały jak poligon doświadczalny więc zastąpiłem je wsówkami cylindrycznymi 3,9mm z kawałkami przewodów.
Ostatnia próba plak w rękę (cytrynowy ), grzejemy świece, psik w rurę do turbo, auto odpala od strzała i chodzi ładnie ale twardo. Zaczyna się szukanie czemu nie odpala i czytanie o n109 itp. Wczoraj kolejne próby odpalenia do wycyckania aku do momentu aż rozrusznik zamiast kręcić kręcił pół obrotu i jakiś trzask i tak kilka razy. Poczytałem przez noc więcej - głowa mnie już boli jak w migrenie. Dzisiaj aku naładowane, VAG w łapkę uruchamiam zapłon podłączam kompik i robię output test aby posłuchać czy n108 klika itp - no i klika. Wsiadam do auta grzanie świeczek, odpalami odpala jak przed "naprawami" i już banan na twarz ale moment coś nie teges - auto faluje obrotami od 1000 do 2500 samo jak dzieciak skaczący na pogo. W łapkę vag, kody błędu i 01268 quantity adjuster N146 17-00 Control diference. Auto odpala bez problemów po zagrzaniu świeczek jakbym nic nie dotykał ale od razu wpada w to falowanie. Jak tak dalej pójdzie to czeka mnie bezpłodność z nerwów bo ołysieć czy osiwieć już nie mogę
I tu następuje sakramentalne "co radzicie Pany"
Auto pod butem zostawiało chmurę dymu z której każda nacierająca armia była by dumna. Błędów brak więc wiadomo wtryski leją turbo pewnie też puszcza.
Turbo wymienione. Nadal dymi pod butem więc wtryski ale wiadomo tanie nie są więc doraźnie przestawiłem dawkę paliwa na 7.0 - ilość dymu mniejsza.
Wtryski kupione 216 po regeneracji. Przed założeniem sprawdzam parametry wszystko ok poza kątem wtrysku który wynosi w okolicach 120.
Wymieniam wtryski. Dawka paliwa spada do 14 (wiadomo 216 wtryski ma prawo) kąt ląduje w okolice 0.
Nastawnikiem reguluję dawkę paliwa na 3.5 - 4.0
Zabieram się za kąt wtrysku.
po nagrzaniu ustawiam w okolice środkowej do górnej kreski. Silnik się wycisza pracuje gładziej. Po wyłączeniu nie odpala.
Przestawiam z powrotem na znaki które zrobiłem przed zmianami, silnik jakoś odpala po wylaniu prawie całego soku z akumulatora. Ładowanie. Odpala ale trzeba go męczyć jak kobietę z bólem głowy o seks. Masakra.
Ustawiam kąt wtrysku na nowo w te łagodne okolice. Ładnie się trzyma (chociaż wiadomo skacze o 10 - 15 jednostek) do momentu aż ta druga wartość wykresu nie dojdzie do wyższych wartości - nie pamiętam co tam jest chyba temp paliwa (?) wtedy kąt wtrysku skacze w okolice 100 - 110. Więc przestawiam go z powrotem w okolice górnej i środkowej kreski i ląduje to w okolicach pierwotnego ustawienia. Eh niech będzie. W między czasie komunikacja z ecu staje się stabilna jak humory nastolatki, a auto przestało w ogóle odpalać. Zawsze ciężko odpalał a fajki wyglądały jak poligon doświadczalny więc zastąpiłem je wsówkami cylindrycznymi 3,9mm z kawałkami przewodów.
Ostatnia próba plak w rękę (cytrynowy ), grzejemy świece, psik w rurę do turbo, auto odpala od strzała i chodzi ładnie ale twardo. Zaczyna się szukanie czemu nie odpala i czytanie o n109 itp. Wczoraj kolejne próby odpalenia do wycyckania aku do momentu aż rozrusznik zamiast kręcić kręcił pół obrotu i jakiś trzask i tak kilka razy. Poczytałem przez noc więcej - głowa mnie już boli jak w migrenie. Dzisiaj aku naładowane, VAG w łapkę uruchamiam zapłon podłączam kompik i robię output test aby posłuchać czy n108 klika itp - no i klika. Wsiadam do auta grzanie świeczek, odpalami odpala jak przed "naprawami" i już banan na twarz ale moment coś nie teges - auto faluje obrotami od 1000 do 2500 samo jak dzieciak skaczący na pogo. W łapkę vag, kody błędu i 01268 quantity adjuster N146 17-00 Control diference. Auto odpala bez problemów po zagrzaniu świeczek jakbym nic nie dotykał ale od razu wpada w to falowanie. Jak tak dalej pójdzie to czeka mnie bezpłodność z nerwów bo ołysieć czy osiwieć już nie mogę
I tu następuje sakramentalne "co radzicie Pany"